czwartek, 22 października 2015

Finanse domowe.

Finanse domowe.
Przewija sie ten temat niemal u wszystkich. Tak jesienią, jak wiosną. A latem i zimą w szczególności.
Jest bardzo prosta metoda: wydawajmy mniej, niz zarabiamy. Planujmy pożyczki i zakupy za "cudze".
Dbajmy o planowanie tego, co wpływa. I myślmy nad tym, na co wydajemy.
Dzisiaj najważniejsze jest, abyśmy liczyli perspektywicznie raty, jakie mamy do oddania, z tytułu zaciągniętych pożyczek.
Bo "jakoś" to nie będzie. i może się okazać, że nasz wymarzony kąt stanie się najbardziej traumatycznym bólem w życiu. Naszym życiu. Niestety.
Dlaczego?
Bo: zapomnieliśmy uwzględnić dziecko/dzieci - które rosną i dojrzewają i mają coraz większe potrzeby. Kiedy się pojawiają w ogóle. Kiedy idą do żłobka, przedszkola, szkoły, na studia, żenią się, czy wychodzą za mąż. Każdy etap to inna wartość ponoszonych kosztów na potrzeby rodziny i jej członków.
Wyposażenie mieszkania. Nowy samochód.Wyjazdy wakacyjne. Szkolenia, kursy i samorozwój. Poza firmą. Na własne potrzeby. To wszystko to koszty. I warto o nich myśleć. Zaplanować je w budżecie zanim się pojawi konieczność ich poniesienia. Bo koszty stałe będą i już. Raczej wzrosną.
Konkluzja: planujemy koszty na cały okres dowolnej pożyczki czy kredytu. Uwzględniamy w nim dzieci, ich rozwój, nasz rozwój i nasze możliwości. I... analizujemy "wszystkie na wszelki wypadek".

Ruch to zdrowie

Jesień. Chłodniej. Mniej ruchu. Więcej książek.
Bywa, że więcej wina. Czasem jakieś przekąski. Czas leci, pasek się staje coraz bardziej..... opinający.
Co robić?
Tańczyć. Pamiętacie, jak Stuhr śpiewał?
To zaadoptujmy: tańczyć każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej :) I spacerujmy. Same. Z psem. Z koleżanką, z sąsiadką lub z innymi. Ruszajmy się, bo... to pora, kiedy rośnie wszystko, co powinno stale mieć standardowe formy. :)
Dużo warzyw i owoców. Przekąski tylko warzywne. Soki i... czasem odrobina błonnika.

Czary mary z internetu :)


Potrzeba bliskości czasem potrafi nam zasłonić prawdę o drugiej osobie.

Pan. Bardzo miły. Czarujący. Sympatyczny. I wyjątkowo zarozumiały. Nadwrażliwy. Pełen buty i wyrzutów. Kiedy cokolwiek mu się nie spodobało. Szczególnie był uczulony na cokolwiek z "wyższej półki". Pił wino, jadł mięso - z wyższej półki.
I oczekiwał zachowania z klasą. A cokolwiek mu się nie podobało, oceniał to, jako spadek klasy.
Siebie oceniał zawsze wyjątkowo wysoko.
W jego przekazach seksualność stanowiła 90% słów.
Doświadczenia mówią jedno: trzymać się z daleka od takiego człowieka, który niszczy emocje dla satysfakcji dobrego, własnego samopoczucia.
I przestrzegam: jeśli mężczyzna mówi, że jesteś mu miła, bliska i darzy Cię wyjątkowymi uczuciami.
A jednocześnie nie podejmuje ani jednego kroku dalej, ani odrobiny wysiłku, żadnego działania - staraj się trzymać od niego z daleka. Szkoda Twojego czasu. Nadziei i naiwności. Wiara... nie czyni cudów. :)

Internetowa miłość


Ona spotkała jego. On ją. Mijały dni, tygodnie, wręcz miesiące na rozmowach, przekomarzaniu się, wymianie informacji. Więź rosła. Sympatia też. Chęć kolejnych rozmów była niemal ciągła.
I po kilku obietnicach spotkania, po wielu lękach i niepokojach.
Po godzinach rozmów przez telefon on mówi jej: przecież to tylko wirtualna znajomość. Nic nie znaczy.
Ty nic nie znaczysz dla mnie. A ja nie powinienem nic znaczyć dla Ciebie.
Czytaj:
Bo to moja praktyka codzienności. Owijać kobietę pajęczą nicią uwagi, zainteresowania, internetowego uwodzenia.
Strata czasu. Emocjonalna rozterka. Płycizna.
Takie czasy. Bo taki mamy klimat.

niedziela, 15 marca 2009

Beata niedziela wieczór

Opiszę Wam Beatki niedzielny wieczór. Zamiast leżeć przed tv poprawia kondycję i siłę psychiczną. Zobaczcie, jak jej to świetnie idzie...
Najpierw latanie z odkurzaczem, ścierką po domu i zbieranie zbędnych rzeczy, kurzu i zdumiewająco porozrzucanych przedmiotów. Pewnie książka w lodówce, to taki sobotni standard. A niedzielny? A ktoś kiedyś odkrył, że zamiast blachy wstawił tęże książkę do piekarnika? Też można. A co? Jak najbardziej można. :)
No, to posprzątane, poprane, blacha w piekarniku... można się zbierać na... siłownię. A tam pojeździć na rowerze. Wyżyć się na macie i poboksować z trenerem osobistym. :)
Bo tak lżej, jak jest się na kim wyżyć. :)
I bez kłopotu można iść do domu z radością. A następnego dnia do pracy.